preloader image
W skrócie
Bohater

Ford Puma 2020, 1.0-litra EcoBoost, 155 KM, miękka hybryda 48V

Cena testowanego egzemplarza

Około 100 tys. zł

W trzech słowach

Najlepszy w klasie

Data testu

Luty 2020

2020 Do poczytania Ford

Ford Puma mHEV ST-Line

Ford: zrobiliśmy prezentację na samym południu Hiszpanii, żeby mieć gwarancję dobrej pogody.

Ja: …

No więc pogoda w Hiszpanii rozczarowała. A co z Pumą?

Puma zaskoczyła. Okazała się bardzo mocnym kandydatem (kandydatką?) do tytułu najlepszego małego crossovera. A przecież konkurencja w tym segmencie jest równie liczna i zacięta, jak wśród szafiarek na Instagramie.

Czym puma kasuje konkurencje?

Po pierwsze aspektami praktycznymi. Miałem wrażenie, że Ford w Pumie wynalazł bagażnik od nowa. Elektrycznie unoszona pokrywa (jedyna w klasie), opatentowany schowek pod podłogą, który możecie spłukać z węża ogrodowego, miękka półka zintegrowana z klapą i pojemność większa niż w Focusie. A mówimy o samochodzie na bazie Fiesty.

Potem okazało się, że Puma jeździ równie dobrze jak Fiesta, a to oznacza, że w kwestii wrażeń za kierownicą również zostawia konkurentów w tyle. No i ma niespotykany dotąd w samochodzie tej klasy układ miękkiej hybrydy (48V), dzięki któremu jest bardziej energiczna i bardziej ekonomiczna… jednocześnie.

Kiedy dołożymy do tego takie gadżety jak fotel z masażem odcinka lędźwiowego (również jedyny w klasie), przyjemną dla oka cyfrową tablicę wskaźników czy zdejmowane pokrowce foteli (wiecie, żeby można było wyprać), to widać, że Ford odrobił zadanie domowe i przygotował małego crossovera na piątkę. Z plusem.

Minusy? Tradycyjnie – cena. Za dobry okaz Pumy trzeba będzie zapłacić około 100 tys. zł.

Więcej o tym samochodzie: